Pasztety. Dość niebezpieczny temat, ten sklepowy oczywiście. Choć pod namiotem pasztet z Kogucikiem zawsze smakował, szczególnie pomidorowy ;). Z domowym jest łatwiej. W sumie z wątróbki, to nie pasztet a pasztetowa, wątrobianka lub leberka. Zwał jak zwał, ale całą zabawę można zacząć dopiero gdy ową wątróbkę cielęcą się dostanie, bo w ponad pół milionowym mieście nie jest to takie proste. Jak usłyszałam u jednego rzeźnika – towar nie do dostania, całość idzie na eksport do Francji. A jednak, udało się :).
Choć po próbie smaku, uznałam, że nie wyczuwam żadnej wyjątkowości tejże wątroby. Może się nie znam, ale nie rozumiem tego fenomenu i zachwytu Francuzów. No ale to oceńcie sami.
Składniki
- 400 g wątróbki cielęcej (albo i indycznej)
- 45 g słoniny
- jedna cebula
- łyżka masła
- 100 ml czerwonego wytrawnego wina
- 100 ml bulionu
- sól i pieprz
Przygotowanie
- Oczyszczoną wątróbkę pokrój w kostkę.
- Posiekaj cebulę.
- Pokrój słoninę w kosteczkę.
- Na patelni podsmaż słoninę i cebulę, następnie dorzuć wątróbkę i duś.
- Do wystudzonej wątróbki dodaj masło, wino, sól i pieprz i całość zmiel.
- Jeżeli masa jest za sucha dodaj bulionu.
Smacznego